Amerykańskie akcje odnotowały największy tygodniowy wzrost od początku kwietnia bieżącego roku. Po spektakularnych wzrostach (S&P 500 +7,32%, Nasdaq +9,01%, DJIA +6,87%) indeksy zbliżyły się do historycznych szczytów. Inwestorzy zareagowali pozytywnie na zwiększone prawdopodobieństwo podzielenia rządu, w tym potencjalną wygraną Joe Bidena i kontynuację republikańskiej kontroli w Senacie.

To był fatalny tydzień dla giełd. Rozwój pandemii koronawirusa ewidentnie wymknął się spod kontroli, a kolejne rekordy zachorowań w krajach europejskich zmusiły rządy do ogłoszeń kolejnych obostrzeń. Najbliżej twardego lockdownu jest Francja i kraje południowe, jednak stosunkowo dobrze radzący sobie z epidemią Niemcy także wyszli nieco przed szereg, ogłaszając tzw. „light lockdown”. Miało to spore znaczenie dla niemieckiego indeksu DAX, który w minionym tygodniu spadł o 8,6%. Coraz więcej restrykcji pojawia się na Wyspach Brytyjskich, zapobiegawczo w Austrii, a także w najmocniej dotkniętej w Europie pandemią Belgii. Słaby (pogarszający się vs. ostatnie posiedzenie) outlook gospodarczy potwierdził EBC podczas konferencji prasowej.

Amerykańskie rynki akcji zakończyły piątkową sesję na nieco wyższych poziomach niż w zeszłym tygodniu (S&P +0,2%, Dow +0,1%, Nasdaq +0,8%). Inwestorów nie przestraszyły wypowiedzi doradcy ekonomicznego prezydenta, Larrego Kudlowa, że wprowadzenie pakietu fiskalnego przed 03.11 będzie trudne. Liczą na to, że Donaldowi Trumpowi, uda się przekonać wahających się Republikanów z Senatu do zawarcia umów dot. pakietu bodźców dla gospodarki w kwocie powyżej 1,8 bln USD. W USA w piątek stwierdzono ponad 52 tys. zakażeń koronawirusem, zmarło 1148 kolejnych osób. Był to najgorszy bilans od lipcowego szczytu pandemii w USA. 

Za nami kolejny tydzień, kiedy to na czołówki serwisów informacyjnych wybijały się kolejne dane o rekordach zachorowań na COVID-19 w Europie, a pod koniec tygodnia do rekordów dołączyły także Stany Zjednoczone, co Wall Street przypłaca słabym poniedziałkowym otwarciem. Najwięcej dziennych przyrostów raportuje Francja, ale nie korelowało to w zeszłym tygodniu z głębokością spadku indeksu CAC40, który zniżkował o jedyne 0,5%. Natomiast niemiecki DAX aż o 2%, mimo że Niemcy w Europie wciąż radzą sobie z pandemią bardzo dobrze. Jednak DAX, licząc od dołka w marcu, odrobił niemal wszystkie straty, podczas gdy CAC40 jedynie ok. 60%. Sprawa staje się na tyle poważna, że ciężko może być uniknąć kolejnych obostrzeń, o czym coraz częściej mówi się też w Niemczech. 

 Pandemia COVID-19 weszła w swoją nową, drugą i, wygląda na to, że silniejszą falę. W skali świata notowane są rekordy dobowe zachorowań, wzrasta liczba zgonów i ponownie istnieje ryzyko kryzysu w służbie zdrowia wielu państw rozwiniętych. Mimo to jednak reakcja inwestorów jest zgoła odmienna niż miało to miejsce podczas pierwszej fali. Może mieć tu znaczenie fakt, że problem jest już znany – poważny, ale mniej więcej wiadomo, jakich działań zaradczych wymaga, które branże mogą na tym ucierpieć, a które zyskać. I tak się składa, że właśnie spółki „nowej ekonomii”, których dostatek w USA, są w grupie tych mogących zyskać. NASDAQ w zeszłym tygodniu zyskał aż 4,1%, a sam S&P500 3,3%, notując najlepszy tydzień od wakacji.