Tydzień przedświąteczny okazał się tygodniem potężnego odbicia na giełdach. Chociaż w USA krzywa zachorowań rośnie i do opanowania tam sytuacji droga jest jeszcze bardzo daleka, to akurat rząd i Fed nie szczędzą środków, aby sytuację gospodarczą jakoś opanować, chociaż nie ma wątpliwości, że bezrobocie skoczy o co najmniej kilka pkt procentowych, a gospodarka wpadnie w recesję. Natomiast to już został zdyskontowane, indeksy spadły po kilkadziesiąt procent, natomiast dane z Europy pokazują, że w krajach będących głównymi ogniskami koronawirusa udaje się powoli wypłaszczać krzywą zachorowań, co rokuje nieco pozytywnie na przyszłość. 

Po pewnym odreagowaniu na rynku i zwyczajowym zakończeniu pierwszej panicznej fali spadków, pojawiły się obawy o kształtowanie się kolejnej, której podstawą jest to, że pandemia koronawirusa uderza gospodarkę USA mocniej niż wcześniej sądzono, a kolejni analitycy podwyższają prognozy stopy bezrobocia, a obniżają szacunki dynamiki PKB (mówimy tu już o potężnym kurczeniu się amerykańskiego PKB). Jedną stroną medalu jest właśnie to, że lockdown potrwa dłużej, drugą natomiast to, że może się rozpocząć gra pod kolejne hojne programy pomocowe. Póki co, w zeszłym tygodniu, wygrywali pesymiści. Indeks S&P500 stracił 2,08%, ale wciąż jest wyraźnie powyżej marcowych dołków.

Czas potężnej zmienności na rynkach kapitałowych był kontynuowany w minionym tygodniu, a szczególnie było to widać na Wall Street. W poniedziałek, w celu utrzymania oprocentowania na niskim poziomie, FED ogłosił plan TALF (Term Asset-Backed Securities Loan Facility), zakładający praktycznie nieograniczone QE. Pierwsza reakcja rynku była optymistyczna, ale później inwestorzy powiedzieli „sprawdzam” i przystąpili do zmasowanej sprzedaży akcji. W poniedziałek przecena była duża, ale kolejne dni to już wygrana Fed i odrabianie strat, aby w końcowym rozrachunku indeks S&P500 zyskał ponad 10%.

Główne amerykańskie indeksy giełdowe dostarczyły inwestorom w zeszłym tygodniu kolejnych strat (S&P 500 -14,98% ; DJIA -17,3%). Pogłębiające się obawy o dalsze rozprzestrzenianie koronawirusa zepchnęły indeks S&P 500 do najniższych poziomów od początku 2017 r., podczas gdy Dow Jones Industrial Average dotknął minimów, które nie były notowane od końca 2016 r. Najmocniejsze spadki zanotowano w poniedziałek. Dow odnotował największą stratę procentową od 1987 r., a indeks Nasdaq Composite najwyższy dzienny spadek w historii.

Tak fatalnego tygodnia na giełdach nie doświadczył nawet Warren Buffet przez 89 lat swojego życia. A przecież polska giełda zachowuje się dużo gorzej niż amerykańska. Nagłe rozprzestrzenianie się koronawirusa po krajach rozwiniętych wywołało panikę sprzedaży akcji. Inwestorzy boją się wstrzymania procesów gospodarczych na kilka tygodni, co przecież miało miejsce w części Chin. Amerykański indeks S&P500 stracił w tydzień 8,8%, niemiecki DAX 20,0%, polski WIG 21,7%.